wtorek, 21 stycznia 2014

Top 5, czyli piątka najlepszych kosmetyków kolorowych

Pewnie nie jedna z Was ma za sobą nieudane zakupy kosmetyczne, przez które pluła sobie w brode i wyliczała wyrzucone w błoto pieniądze. Na szczęście dzięki rozwiniętej blogoswerze, już nie tak łatwo oszukać Nas, poczciwe zakupocholiczki wizjami cudów i dziwów kosmetycznych. Ja metodą prób i błędów znalazłam kilka swoich pewniaków urodowych a w tym poście chciałabym Wam przedstawić 5 z nich.



 Puder Stay matte marki Rimmel kupiłam po raz pierwszy w Rossmanie w trakcie -40% obniżki przed wakacjami. Zapłaciłam za niego wówczas 12zł za 14g (cena sugerowana 20zł). Do zakupu tego pudru zachęciły mnie pozytywne opinie koleżanek na jego temat oraz jego tonacja - zdecydowanie żółta a kolor pudru nazwany transparentnym . Świetnie się sprawdza na mojej suchej skórze, nie podkreśla skórek, nie wyszusza, świetnie utrwala makijaż i przede wszystkim wygląda naturalnie na skórze. Ja stosuję go w niewielkich ilościach - omiatam nim tylko delikatnie twarz, żeby podkład się lepiej trzymał. Przy takim stosowaniu puder starcza mi na 5 miesięcy! Wydajność imponująca prawda? 
Szczerze mogę go polecić osobom o suchej skórze które nie potrzebują dużego matu a jedynie dobrego utrwalenia makijażu. W tej roli sprawdza się całkiem nieźle a przy tym jest niewidoczny na twarzy.



 Kolejną zdobyczą podczas promocji Rossmanowskiej był korektor Affinitone 01 Nude Beige firmy Maybelline. Obecnie w tej drogerii kosztuje chyba 24zł, ja kupiłam go za 16zł.  Jest to mój pierwszy korektor pod oczy, bo szczerze mówiąc nigdy nie uważałam tego rodzaju kosmetyków za potrzebny. Bijąc się w pierś ciągle zastanawiam się jak mogłam żyć w takiej niewiedzy. Korektor ten świetnie rozjaśnia okolice oczu, dodaje im świeżości i młodzieńczego blasku. Odkąd go posiadam nie straszne mi poranki po zarwanej nocy! Kilka kropek pod oczami tego eliksiru i wyglądamy jakbyśmy przespały całą noc! Co najważniejsze przy tego typu kosmetykach stosowanych na delikatnej skórze wokół oczu - nie obciąża on jej, nie podkreśla zmarszczek a mimo to przy takiej lekkości świetnie kryje i przypudrowany trzyma się cały dzień. Bardzo fajnie sprawuje się też przy konturowaniu twarzy - na szczycie nosa, między brwiami, czy na brodzie. Ja stosuję go również jako bazę pod cienie, bo dobrze wyrównuje koloryt powieki ( a mam na niej pełno widocznych żyłek) i sprawia, że cienie trzymają się dłużej.


 To już kosmetyk kultowy. Wonder Lash marki Oriflame. Uwielbiam przede wszystkim za szczoteczkę i wydajność. Za 17 zł w promocji mamy świetny tusz, który rozdzieli nawet najbardziej oporne rzęsy a przy tym nie skończy się za 2 tygodnie. Odkąd go mam, czasami zdarzało mi się w akcie szaleńswa i atrakcyjnych promocji zdradzić go z innymi, ale bez porównania jeśli chodzi o efekty! Lovely wypuscilo serie podobnych tuszy z siliconowymi szczoteczkami, ale cóż z tego skoro po 2 tygodniach już jest suchy a na oczach strasznie się osypuje. Ten zostanie ze mna 4 ever! Modle sie tylkko, zeby nie zostal wycofany, czy nie zniknal z katalogu.


 Essence Long Lasting, czyli kredka którą ubóstwiam. Idealnie czarna, precyzyjny rysik, nie trzeba jej strugać, nie łamie się, zostaje na oku cały dzień z taką samą intensywnością koloru. Jedynie co, to trzeba zaopatrzyć się w dobry płyn miceralny żeby ją wieczorem zmyć, bo słabe płyny lubią ją rozmazać po całym oku. Za 10zł mamy wydajna super-trwałą, super-czarną kredkę.


Dobór odpowiednich dla Nas cieni do powiek jest mocno indywidualny. Niektórym podobają się tylko te w wersji matowej, inni przepadają za metalicznymi czy połyskującymi. Wszystkie te odmiany oferuje nam marka Pierre Rene oraz jej podmarka MIYO. Cienie są niesamowicie napigmentowane! Kwintesencja koloru! Wystarczy jedno pociągnięcie, zamoczenie pędzla w kolorze a już spokojnie możemy pokryć całą powiekę intensywnym kolorem. Cienie które ja Wam przedstawiam to od góry: cień połyskujący,cień matowy i cień metaliczny. Muszę podkreślić, że cienie matowe są mocno kredowe, natomiast te metaliczne mają jakby "mokrą" konsystencje - są moimi faworytami. Żadne z nich mi się nie osypują, fajnie współgrają z innymi blendowanymi cieniami, nie blakną, nie rolują się ( na bazie z korektora). Jeśli chodzi o dobór kolorów to jest spory i można zaszaleć z ilością bo za 5zł (MIYO) i ok.10zł (Pierre Rene) mamy naprawdę super kosmetyk. 


Jak widzicie jeszcze nie znalazłam dla siebie idealnego podkładu, czego strasznie żałuje. Obecnie od dłuższego czasu testuje kilka podkładów m.in Wake me Up z Rimmela, Affinitone z Maybelline oraz podkład firmy czy Bell. W najbliższym czasie postaram się Wam zrobić recezje wszystkich malowideł podkładowych jakie posiadam :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz